Nowy cykl? Zdecydowanie! Myślę, że polubiliście cykl książkochciejkowy, dlatego chciałabym przedstawić nowy, który będzie dotyczył filmów. Ostatnio coraz bardziej interesuję się nowościami kinowymi i mam nadzieję, że dzięki tym postom znajdziecie odpowiedni film dla siebie. A teraz zaczynajmy!
Louisa "Lou" Clark to ekscentryczna 26-latka, która mieszka w niewielkim angielskim miasteczku i nie do końca wie, co ma zrobić ze swoim życiem. Próbuje szczęście w różnych zawodach, bo chce finansowo wspomóc swoją rodzinę. W końcu zostaje opiekunką Willa Traynora, młodego i bogatego biznesmana, który w wyniku wypadku jest sparaliżowany. Przykuty do wózka mężczyzna jest zgorzkniały, sfrustrowany i pozbawiony nadziei. Lou zamierza mu udowodnić, że jego życie nie jest jeszcze skończone.
Znacie te uczucie, kiedy chcecie iść na film do kina, ale że jest na tyle popularny i jest o nim głośno, znacie zakończenie? Niezbyt fajnie wiedzieć jak się skończy coś, gdy nie znacie nawet początku, ale niestety czasami bywa i tak. Nie ukrywam, że Zanim się pojawiłeś to film, na który wyczekiwałam, naprawdę. Aż dziw bierze, zważywszy na fakt, że na palcach mogę zliczyć ile razy w ciągu roku chodzę do kina, ale mniejsza z tym. Po licznych recenzjach spodziewałam się, że film naprawdę wzruszy, jak i rozbawi. Więc jak było naprawdę?
Zacznijmy od tego, że gdy dowiedziałam się, komu przypadną główne role, miałam ochotę skakać z radości. Emilia Clarke, moja ukochana Daenerys z Gry o Tron i Sam Claflin, czyli najsłodszy Finnick z Igrzysk Śmierci. Nie mam talentu do zapamiętywania nazwisk aktorów, ale ta dwójka to jedni z moich ulubionych, więc radość była ogromna na wiadomość, że zagrają w Zanim się pojawiłeś. Ich gra aktorska była cudowna, ahhh! ♥ Nie spodziewałam się, że połączenie tych dwóch osób wyjdzie tak wspaniale, a jednak!
Nie mogę się powstrzymać i po prostu to napiszę, soundtrack do filmu jest jednym z lepszych, jakie miałam okazję poznać. Każdy utwór jest na swój sposób magiczny, dla uszu to sama przyjemność. Gdyby porównać film do książki to... Upss, tak znowu poszłam do kina, nie przeczytawszy książki. Ale na swoją obronę mam wiadomość, że książkę już zakupiłam i leży na półce na swoją kolej.
Zanim się pojawiłeś to jeden z filmów który rozbawia i wzrusza jednocześnie. Film spodobał mi się od pierwszych minut oglądania i pozostało tak do końca. Nie wierzyłam w to, a jednak uroniłam parę łez, choć naprawdę wzbraniałam się przed tym. Bardzo nie lubię płakać w kinie, gdy dookoła mnie roi się od obcych ludzi, ale na szczęście wśród tłumu wypatrzyłam parę osób, które też wychodziły z chusteczkami i załzawionymi oczami. Gdy piszę ten post, przed oczami nadal mam te wszystkie cudowne sceny z Clark i Willem, chętnie obejrzałabym ten film jeszcze raz. Więc jeśli się zastanawiacie, oglądajcie, oglądajcie ten film, ale to już!